Ci, którzy śledzą mnie na Instagramie, czy na Facebooku wiedzą, że przez majówkę trochę pozwiedzałem 🗺

I powiem Wam jedno — Polska jest przepięknym krajem.
Mamy dosłownie wszystko. Góry, jeziora, morze. Tu jest naprawdę kurwa wszystko. I jest przepięknie ❣️
Mamy wszystkie pory roku — mamy deszcz, mamy suszę, mamy mroźne zimy i duże upały. To jest naprawdę najlepsze miejsce na świecie do życia.
Chcę Wam opowiedzieć dzisiaj część moich rozkmin, które zostały ze mną, po 5-dniowej majówce ⬇
ROZKMINA 1⃣
Najlepszą formą zwiedzania, jaką możesz wybrać, w mojej ocenie jest rower. Możesz przemieszczać się szybko, zatrzymać się w dowolnym momencie, dotrzeć do miejsc, do których nie dotrzesz autem. Możesz poruszać się szybciej niż na nogach i zwiedzić ogromne obszary. Jeżeli chodzi o moje doświadczenia — byliśmy w Bydgoszczy i zwiedziliśmy ogromne obszary (około 50 km w jeden dzień, pomijając fakt, że byliśmy na kacu i spaliśmy 3 godziny). I generalnie myślałem, że w Bydgoszczy nic nie ma. A to nieprawda. W Bydgoszczy są przepiękne parki, architektura, zabytki. Gdybym był na nogach, prawdopodobnie zwiedziłbym samo centrum i kilka pobocznych uliczek. Dzięki rowerowi udało mi się zobaczyć tak wiele pięknych miejsc, że ze szczerego serca mogę polecić taką wycieczkę każdemu.
➡ Wniosek: Bydgoszcz jest piękna. A najlepsza forma zwiedzania świata to rower. (Przypuszczam, że na koniu może być równie fajnie. Jeżeli ktoś ma konia i potrafi jeździć).

ROZKMINA 2⃣
Gdy wybraliśmy się z Ustki na rowerach do Darłówka, okazało się (o czym wcześniej nie wiedziałem), że od samego Świnoujścia, aż po Hel, ciągnie się przepiękna ścieżka rowerowa (bodajże oznaczenie T10), mająca długość 500 km i obejmująca całe wybrzeże Polski. Oczywiście niecała trasa przebiega dokładnie przez wybrzeże, natomiast znacząca jej część na pewno. Widoki są przepiękne. Fragment, którym my jechaliśmy, był po prostu doskonale przygotowaną, asfaltową ścieżką urozmaiconą fantastycznym krajobrazem. I teraz — dla wszystkich tych osób, które uważają, że infrastruktura drogowa w Polsce jest do dupy — wszystkie drogi są naprawdę na niesamowitym poziomie. Jestem osobą, która naprawdę dużo jeździ samochodem (robię od 4 do 6 tys. km miesięcznie — zdecydowanie więcej niż większość społeczeństwa) i mogę to przyznać z ręką na sercu.
➡ Wniosek: Drogi w Polsce są świetne, a ścieżki rowerowe zarówno w Bydgoszczy, jak i Ustce i Warszawie (w której byliśmy później) są fenomenalne. Jeżeli ktoś mi będzie narzekał, że w Polsce jest jeden wielki ch*j, ból dupa i kamieni kupa, to bardzo proszę, żeby od razu przestał obserwować mój profil i po prostu z niego wyszedł.
ROZKMINA 3⃣
Nie warto iść za tłumem. Podczas wyjazdu mieliśmy dwie takie sytuacje, które doskonale to obrazują. W przypadku pierwszej z nich na nawigacji widoczny był korek. GPS pokazywał, że potrwa to jakieś 15-20 min. Wszyscy jechali dokładnie tam, gdzie korek. Ja też. I tak sobie jadąc, zauważyłem, że zaraz obok jest jakaś taka ścieżka w prawo. Mówię — kurcze ryzykujemy, czy nie. Jechać, czy nie jechać. A ch*j jedziemy. Dzięki temu zaoszczędziliśmy jakieś 20 minut trasy i ominęliśmy korek. Dlaczego? Bo nie poszliśmy za tłumem. Po swojemu zaryzykowaliśmy coś i wygraliśmy.

Sytuacja numer 2 ma miejsce w Łazienkach Warszawskich. W łazienkach chciałem iść do łazienki. Na cały obiekcie było tylko jedno miejsce, w którym można się po prostu wysikać. No i oczywiście ogrom ludzi. 25 minut czekania. Stwierdziłem, że najnormalniej na świecie to pierd*lę. Nie będę tyle czekać, coś znajdziemy. Idąc w kierunku rowerów (założyliśmy, że pójdziemy po rowery, pojedziemy w stronę centrum i tak wstąpimy do jakiejś knajpy) z 200 metrów od tamtego miejsca, gdzie kolejka była na 25 minut, ukazał się budyneczek — z toaletami. Zero kolejek, zero czekania. I znowu — podjęliśmy ryzyko (a w zasadzie to ja podjąłem ryzyko pęknięcia mojego pęcherza) i zaoszczędziliśmy kolejne cenne minuty życia.
➡ Wniosek: Może powyższe przykłady są błahe, ale chyba takie bardziej do nas docierają. W większości przypadków nie warto podążać za tłumem. Warto wytyczyć swoją własną ścieżkę. Zaryzykować.

ROZKMINA 4⃣
W Bydgoszczy po całej nocy imprezowania nie zrobiłem porannej medytacji, bo imprezę skończyłem właśnie rano. Wstałem, wypiłem kawę, zjadłem lody i stwierdziłem, że potrzebuje 15 minut pomedytować. Usiadłem. Zacząłem medytować. Podczas medytacji uświadomiłem sobie coś ciekawego — byłem tak przestymulowany alkoholem, pysznym jedzeniem i zabawą, że straciłem możliwość dostrzegania takiego prostego piękna otaczającego mnie świata. Nie potrafiłem cieszyć się z tego tak, jak jeszcze 2 dni wcześniej (pomijając fakt, że byłem na kacu). Podczas tej medytacji czułem się, jakbym był takim kilkunasto-warstwowym, grubym futrem, który uniemożliwia mi dostrzeganie prawdziwej radości, bycie wrażliwym na piękno tego wszystkiego, co mnie otacza. W trakcie medytacji miałem wrażenie, jakby ktoś ściągał ze mnie te warstwy. Na koniec poczułem się lekki. Jakbym ściągnął buty i stanął gołą stopą na mokrej trawie. Taki prawdziwy, realnie stąpający po ziemi. Jakbym urodził się na nowo.
➡ Wniosek: Warto medytować. Po to, aby móc być bardziej wrażliwym. Móc dostrzegać więcej, czuć więcej, a przez to tworzyć więcej.
Chciałem się podzielić z Wami moimi rozkminami, bo są dla mnie ważne. I wiem, że je lubicie. Specjalnie dla Was — rozkminy majówkowe Grubego ✅
Jeżeli Wy macie jakieś rozkminy po swoich majówkach — podzielcie się nimi. Fajnie jest dyskutować na tematy inne niż browar, grill, czy wczorajszy mecz. Po prostu fajnie jest rozmawiać.

Do usłyszenia 👋